Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Westalka.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

przecinać, jak ponura Parka przecina swoją przędzę to przeraża i oburza, to boli, tego nie wolno... tego, o pani! zabraniać muszą bogowie, a jeżeli pozwalają — niechaj pamięć ludzka na wieki wyrzuci z siebie ich imiona! Tak myślałam, a raczej tak we mnie krzyczał ból i bunt, gdy nagle wściekły tłum, nakształt lasu, który, przed chwilą rozmiotany i huczący, pokornie giąć się, łagodnie szumieć zaczyna, przycichł, spokorniał, złagodniał, zaszemrał: „Dziewice Westy! Dziewice Westy idą, nadchodzą, zbliżają się, przez liktora poprzedzane, całe w bieli, przeczyste, świętego ognia czujne i dobre stróżki! Ku ziemi rózgi i miecze liktorów! Precz z rózgami i mieczami! Pokój, łaska, przebaczenie! Przebaczenie dla skazańca, któremu na spotkanie wyszły dziewice Westy! Niech wolny odejdzie” [1]. Że wtedy radość mię nie zabiła, sprawiło to tylko zdziwienie, gdy w uwolnionym skazańcu poznałam przyjaciela moich lat dziecinnych, Juniusza Arulena, tego małego Juniusza, z którym w ogrodzie rodziców moich bawiłam się niegdyś w Psyche i Potwora, w Erosa i Hymen! (coraz ciszej i z coraz większem rozmarzeniem) On ręce od powrozów uwolnione ku niebu wyciągnął, długiem spojrzeniem ziemię, jak ukochaną matkę, powitał, a potem we mnie wzrok utopił, poznał mię także i rzekł: „Witam cię, Helio Flawio; bądź błogosławioną!” Powiedział: „Bądź błogosławioną!” Słyszałam dobrze. Jaką słodycz sączą z siebie dwa te słowa, te dwa małe słowa: „Bądź błogosławioną!”, nie pojmie nikt, kto ich nie słyszał. Juniuszu Arulenie, bądź błogosławionym za to, że tę słodycz poznałam przez ciebie! (zamyśla się i z pochyloną głową i rozmarzonym uśmiechem, nieruchoma u kolan Kornelii pozostaje).

  1. Skazaniec, wiedziony na śmierć, jeżeli trafem spotkał westalkę, to według praw rzymskich, otrzymywał wolność. Guhl i Koner, str. 723.