Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Westalka.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.
Helia.

Tam, gdzie nikogo swego mieć nie będziesz, pójdę z tobą! (oddalają się).

(głos Edyla za murem).

Na tym kamieniu tylko stanąć, za ten gzyms w górze rękoma uchwycić i już zajrzeć można do grodu dziewic Westy!

(głos Waleryusza).

Nie wolno.

(głos Edyla).

Jak komu! Tobie, prywatnemu świerszczowi, wara, ale mnie, urzędnikowi, stróżowi porządku...

(głos Waleryusza).

Przestań paplać. Liczmy: dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć, dwadzieścia siedm... mógłbyś mi amforkę wina zafundować, Sofroniuszu, tyle wygrawszy, mógłbyś...

(głos Edyla).

Znaczyłoby to lać w beczkę, z której się przelewa!.. Trzydzieści trzy, trzydzieści cztery... Chce mi się kotem na ten mur wdrapać i do ogrodu westalek zajrzeć. Śliczne tam dziewczęta, na Wenerę!...

(głos Waleryusza).

Wenerze ukradzione, a darowane Weście. Zły handel... trzydzieści dziewięć, czterdzieści...

(Juniusz i Helia zbliżają się).


Juniusz.

W kraju dalekim, chyba przelatujące jaskółki przyniosą nam w piórach trochę powietrza ojczyzny... Pójdziesz tam ze mną?...