Będę jaskółką, wijącą dla ciebie w kraju dalekim gniazdo...
Może grota, pełna chłodu i nocnych postrachów, może pustynia z wyiskrzonem wiecznie okiem słońca schronieniem nam będzie, nim nad Rzymem zaświta dzień szczęśliwy... Czy pójdziesz ze mną?
Z tobą wzywać będę dnia szczęśliwszego i z tobą, jeśli nieszczęsny nadejdzie — szczęśliwa umrę...
Dobrze jest od czasu do czasu na święty ogień okiem rzucić, bo niewiastom ufać nie można, takim nawet... Popatrz, jak zręcznie się tam wdrapię.
Chciałbym edylem być, aby mieć prawo spojrzeć na ten ogród.
Więc spójrz! Oprzyj się dłońmi na ramionach moich, a nogi z nad ziemi podnieś... ot tak! hop! Uf! Eneaszowi lżej było dźwigać ślepego Anchiza, niż mnie tłustego Waleryusza. Nic to! Przyjacielowi przysługę oddać trzeba! hop!
Bogowie nieśmiertelni! Czy widzisz, Waleryuszu! Mów, mów prędko, co widzisz, bo ja oczom swoim niedowierzam!