Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Westalka.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.
Paulina (z przerażeniem).

Winowajczynię wielki kapłan oćwiczy rózgami.

Klaudya (ze złośliwą radością).

Bogowie! Kornelia, ta wyniosła, ta pyszna, ta nieskazitelna, oćwiczona rózgami! Wyobraźcie to sobie! wyobraźcie to sobie tylko!

Paulina.

To jeszcze nie wiele. Gdyby którą z dziewic Westy w objęciach mężczyzny zobaczono, Rzym miałby widowisko z niewiasty żywcem zakopanej do ziemi...

Klaudya

Na placu Łotrów,[1] w dodatku.

Pompilia.

A tak, na placu Łotrów. I to coś znaczy także....

Paulina i Klaudya.

I to coś znaczy! Straszna rzecz, straszna, na plac Łotrów być wiedzioną!...

(Wszystkie, czynią ruchy zgrozy. Kornelia wchodzi i w spokojnej, wyniosłej postawie staje przed towarzyszkami, które spoglądają na nią wpółciekawie, wpółtrwożnie).


Kornelia (ozięble).

Czegóż takie pobladłe i drżące przed garścią zimnego popiołu stoicie? Dlaczego z pod spuszczających się powiek rzucacie na mnie spojrzenia, w których ciekawość miesza się z trwogą? Przecież wyście niewinne. Winowajczyni poniesie karę, która przebłaga Westę i Rzymowi nie stanie się nic złego — ani wam!

Klaudya.

Straszną karę poniesie.

  1. „Campus sceleratus“, Guhl i Koner, str. 724; Lübker: Reallexicon des classischen Alterthums, str. 517.