Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 051.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Śpiewaj! śpiewaj ty mi, ptaku mój najdroższy! dzwoń, dzwoń skowronku! leć w górę i mnie bierz z sobą!
Skowronek dzwonił daléj:

Maj właśnie drzewa i kwiaty rozwijał,
Księżyc, w noc cichą świecąc roztoczony,
O srebrne skrzydła i hełm się odbijał,
Lecz rycerz wzdychał, żalem obciążony.

I późna już czasem bywała godzina, gdy obok izdebki szwajcara, w wykwintnym apartamencie hotelowym, zabawa i wrzawa dochodziły szczytu swego, a przeraźliwym śmiechom, brzękom tłuczonych szkieł i wykrzykom, obwołującym przegraną i wygraną, wtórował srebrny i zapałem wzdęty głos dziecinny:

Cecorskie pola i wy głuche lasy,
Co na wierzchołkach swych wiatry niesiecie!...

Raz, po wieczorze, w sposób ten spędzonym, w noc mroźną i księżycową, Otocki odprowadzał wnuczkę do mieszkania Ryżyńskich.
Dopóki znajdowali się śród ulic, pełnych gwaru i przechodniów, w milczeniu szła obok dziadka; lecz gdy tylko weszli na mały placyk, cichy i pusty prawie, ozwała się nagle i głośno:
— Dziadziu! dziadziu! patrz!
Zarazem stanęła i z twarzą, wzniesioną w górę, palcem ukazywała na to miejsce odsłoniętych niebios, gdzie białe obłoki, szeregiem niby mar lekkich i rozwiewnych, sunęły zwolna nad tarczą księżyca.
— Co? — pochylając się nad nią, zapytał Otocki — co mi tam ciekawego pokazujesz na niebie?