Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 052.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Rycerz! — odrzekła. — Tam! widzisz, dziadziu? w hełmie i ze skrzydłami... z takiemi srebrnemi skrzydłami...
Wlepiała wzrok w widziadło, które ukazało się jéj pod głębokiém sklepieniem nocnego nieba i uśmiechniętemi usty szeptała:

Jechał Sieniawski, odważny i smutny,
W błyszczącéj zbroi i na śnieżnym koniu!

Odtąd, przez czas dość długi, gdy tylko w noc księżycową znajdowała się na ulicy, albo w lecie siedziała przy otwartém oknie małéj bawialni Ryżyńskich, zamyślonym swym, a w głębi ognistym wzrokiem szukała na niebie „smutnego“ rycerza, którego skrzydłami były lekkie mgły nocne, rumakiem obłok biały, a hełmem — złocisty odblask księżyca. Możnaby powiedzieć, że kochała się ona w rycerzu tym, który przed dziecięcą jéj wyobraźnią spłynął po tęczowym szlaku poezyi, tak często bez wezwania i z własnego popędu wypowiadała wiersz, zawierający dzieje jego, z takiém głębokiém przejęciem się odegrywała akcyą, w wierszu tym zawartą. Działo się to w sposób następny. Wybiegała do sieni i ztamtąd wjeżdżała do izdebki dziada na „śnieżnym rumaku“, galopując, ramionami naśladując ruch skrzydeł, patrząc w sufit, jakby w „księżyc cicho roztoczony“ i zmierzając wprost ku żelaznemu piecykowi. Tu stawała w melancholijnéj, zadumanéj postawie i nagle schylała się, wołając: „hełm“, a z pomiędzy czarnych nóżek piecyka wydobywszy brzydki, i drobne ręce jéj czerniący, odłam węgła, oglądała go ze stron wszystkich, aż znajdowała „w zbyt drogim kamieniu herb Żółkiewskiego i rdzy krwawéj znaki“. Wtedy zwracała się ku izdebce i z takim wyrazem, jakby na świadectwo smutku swego