Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 071.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Maj właśnie drzewa i kwiaty rozwijał,
Księżyc w noc cichą świecił roztoczony...

Urwała, podniosła głowę i zapytała:
— Dla czego to tak?
Zamyśleni, zasiadają znowu przy tapczaniku na niziutkim stołku, Julek odpowiadał:
— Ot dla czego! takimi już urodziliśmy się... i koniec!
Świat przedstawiał się im zagadkowo, w dwoistéj postaci piekła i raju. Zależało to od wrażeń, któremi téj lub owéj nocy wionęło na nich towarzyszące nocnym pracom ich i zabawom widmo. Julek zrywał się z siedzenia, z zapałem wołając:
— Nie! tak zawsze być nie może! Jest na świecie postęp, możność doskonałości i szczęścia... tylko, jak i co czynić, aby je zdobywać dla siebie i innych?
— Jak i co? — Nakształt echa powtarzało blade dziewczę, z twarzą w zadumie wspartą na dłoni, a gorejącém okiem, wpatrzoném w ciemno-żółte płomyki, które światło lampy krzesało w szybie okna. Płomyki te, których zapytywać się zdawała o słowo zagadek, pracujących w jéj głowie, były — widmami świata.
Wten sposób spędzali oni bardzo często długie zimowe i jesienne noce, głusi już teraz na wiośniane okrzyki kukułki, rozlegające się za zamkniętemi drzwiami małéj bawialni, od czasu do czasu za to drgając nerwowo, gdy uszu ich dolatywały przeszywające a ponure gwizdania nocnych stróżów. Niekiedy późno po północy uczuwali głód. Wtedy Julek nastawiał samowar i wyjmował ze skrzynki swéj odrobinę, przechowywanych tam starannie, herbaty i cukru. Gospodarując, śmieli się czasem do siebie z cicha i ostrożnie, ze spojrzeniami, rzucanemi na drzwi zamknięte. Lecz nie-