Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 083.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Opasujące kibić jéj ramię Otockiego opadło. Chciał coś powiedziéć; rumieniec trysnął mu na zorane czoło; ale, jak zwykle, dla niéj i przy niéj powściągnął się, i tylko wzniósłszy ku gazowemu płomykowi oczy, pełne stalowych błysków, mrugał powiekami tak szybko i uparcie, jak gdyby powstrzymać chciał łzy, albo jak gdyby oślepł nagle i przejrzéć usiłował.
Julek przed miesiącem otrzymał od zwierzchności szkolnéj tak zwane świadectwo dojrzałości i wyjeżdżał do stolicy, w celu uczęszczania na kursa medyczne w istniejącéj tam Akademii. W przeddzień wyjazdu jego, sine ściany małéj sypialni Ryżyńskich były świadkami sceny następującéj. Około północy, pani Aniela zdjęła ze ściany skarbonkę z białą kartą, noszącą napis: „Dla Julka na uniwersytet,“ i z rodzajem nabożnego uszanowania postawiła ją na stole, przy którym siedział pan Marcelli, zapominający w dniu tym nietylko o czytaniu gazety, ale nawet o zamienieniu surduta z pozłacanemi guzikami na wygodny szlafrok. Kiedy oboje, pochyleni nad skarbonką, otwierali ją wspólnemi siłami, twarz kobiety oblaną była silném wzruszeniem, wpół radośném, wpół jakby uroczystém, a długie, suche ręce mężczyzny drżały tak, że dla spełnienia łatwéj roboty swéj potrzebował minut kilka. Tymczasem, nakształt złoczyńców, zabierających się do rozglądania nieprawych łupów, zamieniali się oni urywanemi i tajemniczemi szeptami:
— Ile tam być może? — zapytywała kobieta.
— Nie wiele pewno.
— Może nie wystarczy?
— O, gdyby mu przynajmniéj na parę lat była pomoc jaka!
Tu roztworzyła się ściana skarbonki i na stole zabrzęczały wysypujące się nań monety.