Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 055.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ścią, wszelki więc bliższy między nami stosunek, już przez to ostatnie stawał się niemożebnym.
Z państwem L. przez czas pobytu mego w Horach, wiązały mnie pełne wzajemnéj życzliwości stosunki. Bywałem u nich jednak bardzo rzadko, nie chcąc naprzód odrywać się często od mych zajęć, a potém nie mogąc się zupełnie pogodzić z brakiem ich umysłowego wykształcenia. Tacy, jakimi byli, wydawali się mnie, przybyłemu ze świata nauki, książek i błyszczącéj cywilizacyi, nieco średniowiecznymi.
Wszakże nie mogłem ich nie uszanować za ich istotne, a tak rzadko spotykane w klasie, do któréj należeli, zalety. Posiadacze milionowéj fortuny i potomkowie starożytnych rodzin, mogli-by, jak inni, patrząc na szczyt swojéj wielkości, podnieść głowę pod niebiosa i nigdy już jéj do równéj wysokości z głowami innych śmiertelników nie spuścić. Mogli-by, słowem, dąć się, pogardzać innymi i próżnować. Tymczasem byli oni prości, serdeczni dla każdego, bez względu na ród i majątek, pracowici według własnych, lubo nie szerokich i niezbyt trafnych, o pracy pojęć. Patrząc na pana Mieczysława, myślałem nieraz, iż lepiéj-by zapewne było, gdyby przy gorącém i poczciwém swojém sercu posiadał jeszcze to umysłowe światło, z którego pomocą jedynie mógł-by godnie zużytkować dobre popędy swéj natury i wielkie swe materyalne środki. Ale z drugiéj