Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 058.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nych przestrzeni, otaczających nieustanny huk fabryczny.
Jedyném urozmaiceniem w monotonii moich dni i zajęć był stosunek mój z robotnikami, pracującymi w fabryce. Lubili mnie niezmiernie, chociaż byłem względem nich surowy i energiczny, ale w postępowaniu mojém widzieli sprawiedliwość, a w obejściu się szczerą życzliwość dla ludu. Każdego z nich znałem po imieniu; mieszkania i wszystkie warunki życia urządziłem im, jak mogłem najlepiéj; zaproponowałem panu L. założenie dla nich niedzielnéj i wieczornéj szkoły. Wdzięczni mi byli za to, a ja, im więcéj wglądałem w ich potrzeby i życie, tém ściśléj wnikałem w rzewną i głęboką poezyą ukraińskiego ludu, tém bardziéj pragnąłem dla niego oświaty, która-by rozwinęła i spotęgowała dziwnie bogatą jego naturę. Długie chwile niekiedy przypatrywałem się pracującym przy maszynach kobietom. Ciemne ich twarze, charakterystyczne ubrania, błyszczące oczy, malowniczo rysowały się śród półcieniu wielkich sal fabrycznych; szczebiot ich i śpiewy, przy pracy nawet nieustające, głuszyły czasem turkot kół przędzalni.
Gdy o zmroku, zmęczony całodziennym trudem i gotując się do wieczornego zajęcia, odpoczywałem, szerokiemi krokami chodząc po mieszkaniu mojém, z innych części zabudowań fabrycznych dochodził mnie odgłos rozmów i śmiechów opuszczającego pracę tłumu. Niekiedy po-nad gwar ten uniosła się tę-