Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 059.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

skna jaka piosenka, kobiecym śpiewana głosem, lecz, prędko stłumiona wysokiemi murami, konała, jak ptak, który się tłucze o ściany swéj klatki.
W owych chwilach zmroku i odpoczynku, czułem w piersi coś, jakby tęsknotę, jakby próżnią, niewyraźną, nieokreśloną. Czasem głowa mi pałała, choć nie wiedziałem dla czego, bom zdrów był fizycznie: czasem duszno mi było w pokoju, otwierałem furtkę do ogrodu i, z niewypowiedzianém uczuciem cichego smutku, słuchałem muzyki wichrów, szalejących po rozłogu. Najczęściéj otrząsałem się z tego, niewytłómaczonego mnie samemu, nastroju, zapalałem lampę i pogrążałem się w czytaniu, ale czasem kazałem podać sobie wierzchowca i jechałem, gmach fabryczny daleko zostawiając za sobą. Parę razy wjechałem do wsi, leżącéj za pagórkiem i, mijając białe chaty wieśniaków, widziałem ich wnętrze przez okna, oświetlone płomieniem, buchającym w chacie z komina lub piecowiska.
Wkoło płomienia tego siadywały przy prząśnicach lub kołowrotkach wesołe prządki, czerwony blask ognia oświecał ich śmiejące rumiane twarze, nieco daléj na ławach pod ścianą, młodzi parobcy pletli kosze z kory, albo maty ze słomy, najbliżéj ogniska gospodyni warzyła wieczerzę, albo jaki białowłosy starzec odpoczywał po dziennéj robocie. Chóralne śpiewy, albo głośne śmiechy dochodziły uszu moich, głusząc naszczekiwanie psów, wyglądających z za płotów;