Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 073.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nione z pod niéj grube, lśniące pod blaskiem ognia, warkocze, spływały po szyi, ramionach, i nikły w cieniu aż na podłodze.
Siedziała, profilem zwrócona do okna; odblask płomienia różową barwą pokrywał jéj ocienione spadającemi włosami czoło. W ręku trzymała lekkie narzędzie, służące do poprawiania płonącego drzewa, i niekiedy machinalnie podniecała niém płomień. Maryjki nie widać było, — musiała snadź leżéć w nieoświetlonéj płomieniem stronie izby. Usta Ulany półotwarte były i płynęła z nich cicha, stłumiona nuta piosenki, — snadź lękała się głośniejszym śpiewem obudzić chorą przyjaciółkę. A smutna, smutna była to nuta! słów pieśni długo dosłyszéć nie mogłem i raz tylko jedna strofa wyraźniéj wypłynęła z ust Ulany:

„Biegną moje dni za dniami,
Lata za latami,
A jam szczęścia nie zaznała,
Żal-że mi za wami!“

Krótką tylko chwilę patrzyłem na Ulanę i słuchałem jéj rzewnéj piosenki. Zdjął mnie rodzaj uszanowania dla téj samotnéj i smutnéj dziewczyny, czuwającéj nad snem przyjaciółki; zdało mi się, że staję się winnym, podglądając choćby wyraz jéj twarzy, gdy sądziła, iż nikt jéj nie widzi, podsłuchując słowa jéj pieśni, gdy była pewną, że nikt ich nie słyszy. Oddaliłem się szybko i, wróciwszy do mieszkania mego,