Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 083.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jętną postawą, nieco odosobniona od innych robotnic, bo nawet Maryjka pracowała dnia tego przy innéj maszynie. Snać skończyła się już była dla mnie epoka milczącéj kontemplacyi, którą zadawalniałem się dotąd; poczułem żywą chęć rozmawiania z Ulaną. Zbliżyłem się do niéj i po zamienieniu zwykłego „dobry wieczór“, spytałem:
— Czy to ty, Ulano, śpiewasz czasem o zmroku w ogrodzie?
Na twarz jéj wytrysnął znowu silny nagły rumieniec, ale zniknął w mgnieniu oka.
— Ja, paniczu — odpowiedziała; — ale nie wiedziałam... nie wiedziałam...
— O czém nie wiedziałaś? — spytałem — widząc, że się waha z dokończeniem mowy.
— Nie wiedziałam, że słyszycie, jak ja śpiewam, może to wam przeszkadza...
— O nie! — zawołałem żywo; — owszem, ja lubię twój śpiew, Ulano! a i ty musisz lubić śpiewać, bo piękny masz głos i mnóztwo umiész piosenek.
— To jedyna moja radość, paniczu — odpowiedziała; — w piosence to tak całe serce wyśpiewać można i smutek i wesołość.
— Alboż ty masz jaki smutek? — spytałem — i czułem sam, że w głosie moim był dźwięk z serca idący. Ulana dosłyszała snać dźwięku tego, bo podniosła oczy i, tym razem, patrzyła na mnie długo, a w spojrzeniu jéj zamigotał niezwykły jakiś wyraz.