Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 111.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Potém wyrzekła krótko: „bądźcie zdrowi, paniczu” i wyszła z Maryjką.
— Dumna dusza! — zawołałem do siebie, rzucając się na krzesło i twarz kryjąc w dłoniach.
A piękną-ż była! piękną z bladém swojém czołem, dumnie podniesioném i z uśmiechem, który zdawał się szydzić z tego, że pieniędzmi próbowałem otworzyć sobie jéj gorące i niepokalane serce.
Nazajutrz, cisza zaległa mury fabryczne, większa część robotników i robotnic, została uwolniona na jarmark, mała ilość pozostałych, odpoczywała w swych izbach, albo rozsypała się po równinie, korzystając z ciepłego słonecznego dnia. Wyszedłszy z rana z mieszkania mego, poczułem się niespokojny i jakby smutny, machinalnie przeszedłem kilka sal, patrząc na bezczynne maszyny i sam nie wiedząc, jak znalazłem się w sali robotnic. Miejsce, na którém pracowała zwykle Ulana, puste było, tylko na posadzce drżał promień słońca, wnikający przez okno i, oświetlona nim, leżała półzwiędła gałązka barwinku, który dnia poprzedniego widziałem we włosach dziewczyny.
Schyliłem się, podjąłem ją i, pod wpływem nieznanéj mi dotąd tęsknoty, patrzyłem na polne kwiecie. Kiedy po chwili podniosłem spojrzenie, ujrzałem stojącego o kilka kroków przede mną pod-dyrektora.
Małe, siwe oczki jego wpijały się we mnie z wyrazem złośliwości i na wydętych wargach błąkał się pod rudym wąsem uśmiech szyderczy. Wyraźnie