Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 112.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

podglądał mnie i widział, jak podnosiłem z ziemi kwiat, który wczoraj nosiła Ulana. Kto wié? — pomyślałem — może ten człowiek nie piérwszy raz już mnie śledzi i spostrzegł już we mnie nastrój, którego ja sam przed sobą się wstydziłem, dojrzał we mnie uczucie, do którego sam przed sobą przyznać się nie chciałem?
Głupio złośliwy wzrok jego i uśmiech, o wściekłość mnie przyprawił.
— Czy pan masz do mnie jaki interes? — spytałem. — Twarz pod-dyrektora przybrała właściwy mu chytro-płaszczący się wyraz.
— Sądziłem, owszem — odpowiedział z nizkim ukłonem — że pan potrzebować mnie będziesz. Widziałem pana, wchodzącego do sal robotników a że dziś maszyny nie funkcyonują, myślałem...
— Dziękuję panu, ale na ten raz gorliwość pana jest zbyteczną, nie mam nic panu do powiedzenia — odrzekłem zimno i, odwróciwszy się, rzuciłem na ziemię gałązkę barwinku, aby zamaskować uczucie, z jakiém ją podjąłem.
Pod-dyrektor podniósł ją niedbale i, idąc za mną, mówił:
— Te dziewczęta, proszę pana, to tylko myślą o strojach, śmieszkach i jarmarkach. Więcéj zostawiają po sobie tego ziela, co na głowach noszą, jak spełnionéj roboty.
Obejrzałem się i zimno spojrzałem na niego; złośli-