Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 118.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Z bocznéj furtki o kilkanaście kroków od głównéj bramy położonéj, wyszedł nie wiedzący o moim powrocie pod-dyrektor i ze słowami, które usłyszałem, zbliżał się do gromady robotników. Na widok jego umilkli wszyscy i Ulana twarz odwróciła.
— A że to prawda, to prawda, że pan dyrektor bardzo ogniście na Ulanę spogląda i jak jéj niéma, to z ziemi podejmuje kwiatki, co ona nosiła — ciągnął syczącym głosem mój zacny podwładny a, ośmieleni tą jego poufałością, parobcy zaśmieli się chórem i zaczęli żartować z Ulany.
— Już ja nie wiem, czego wy wszyscy ode mnie chcecie — ozwała się dziewczyna głosem, w którym łzy drżały.
— Ot chodźmy ztąd, Ulano! — zawołała znowu Maryjka, i ujęła przyjaciółkę za rękę, chcąc odejść z nią razem.
— No, nie tak prędko, nie tak prędko gołąbki! — rzekł znowu pan pod-dyrektor — niech i ja na tę śliczną czarnobrewę popatrzę!... — I zrobił poruszenie, jakby chciał ująć rękę Ulany.
— Panie Grzybowiczu! — zawołałem z za muru, odszedłszy wprzódy szybko parę kroków, aby wieśniacy nie spostrzegli, że byłem świadkiem całéj sceny.
Z chytrą swoją i płaską miną, wysunął się z bramy pod-dyrektor i, kłaniając się mnie z uniżoną grzecznością, zawołał: