Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 121.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

miętności. Namiętności! Ale jakiéj? Nie takiéj, jaka rodzi się niekiedy, śród konwenansami napełnionéj atmosfery salonów, w ludziach, których serca zwiędły już napoły przez użycie i następujące po niém znudzenie. Moje serce nietknięte jeszcze było, wszystkie władze istoty dziewicze; wyobraźnia niosła mi obrazy, nęcące nowością barwy, gorącem, któregom jeszcze nie zaznał.
A miejsce, w którém rozwijały się te poczucia moje, nie było ciasną klatką, o czterech w monotonne obicia przystrojonych ścianach, o posadzce w regularne wykładanéj kwadraty, o oknach, za któremi ulice miasta huczą gwarem tłumów i wieją suchym, krztuszącym kurzem. Miejscem tém była Ukraińska równina, szeroka, jak okiem sięgnąć, otoczona szafirowemi ścianami południowego nieba, wyłożona falującym kobiercem bujnych traw. Zamiast kryształowych gazem jaśniejących pająków, co wieczór zawisały tam w górze gwiazd miliony, a zamiast gwaru ludzi, leciała po równinie pieśń Ukraińska, która żal, miłość i troski swoje wiatrom opowiadała, aby je tysiączném echem po jego rodzinnych roznosiły polach.
To téż w uczucia moje, ze słonecznemi promieniami, spłynęło gorąco, a z dźwiękami pieśni poezya, ale niestety! im gorętsze, im rzewniejsze one były, tém więcéj opierał się im rozum, tém srożéj sarkała rozwaga, która chwilami odzyskiwała głos, aby, jak szatan szyderstwa, zaśmiać się nad mém uchem.