Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 130.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

przeze mnie może w serce zraniona, walcząca téż może z uczuciem dla mnie, jak ja walczyłem z uczuciem dla niéj. I przychodziły inne jeszcze chwile, w których trawiła mnie straszna za nią tęsknota, ogarniał mnie szał zmysłów i wyobraźni, przedstawiałem ją sobie z dłońmi przyciśniętemi do falującéj piersi, z oczyma, w którym niewyraźne dawniéj ogniki w namiętny żar się zmieniły, przedstawiałem ją sobie tak, jak-em ją piérwszy raz widział: z liliową wstęgą nad czołem, dobrą, czułą, kochającą i porywałem się, aby biedz do niéj, aby, bądź co bądź, jakimkolwiek kosztem zobaczyć ją, ująć jéj rękę, głęboko zajrzéć w jéj przezroczyste, gorące spojrzenie!... Ale sumienie głośno, głośno wołało: nie! i rozum krzyczał przeraźliwie: stój!... Zanadtom silnie był ich ukochał, zanadto długo byłem im podległy, abym mógł łatwo wziąć z niemi rozbrat zupełny, zwyciężały na chwilę a po chwili znowu powstawały uczucia dopominające się o prawa swoje i, kryjąc w dłoniach rozpalone czoło, wołałem w sobie: o nędzny ustroju człowieczy!...
Tydzień minął i nie zdołałem jeszcze stanąć na żadnym punkcie moralnym, nie postanowiłem nic, nie wybrałem nic, nic się we mnie nie odmieniło stanowczo i nic nie uległo zmianie. Stary rozum i młoda namiętność wydzierały mnie sobie wzajem, niekiedy zdawało mi się, że jest we mnie trzeci jeszcze czło-