Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 131.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiek, który w roli światła przypatruje się walce dwóch żywiołów, staczającéj się w piersi mojéj.
Parę razy w tygodniu owym, obchodząc według zwyczaju mego sale fabryczne, widziałem pod-dyrektora, wychodzącego z sali robotnic. Na widok ten wściekły gniew mnie ogarniał, wiedziałem, po co wchodził on tam tak często, ale musiałem się hamować, boć nie mogłem mu zabronić doglądania jednego z oddziałów fabryki, témbardziéj, że sam od jakiegoś czasu przestałem się nim zajmować.
Bezpośrednio zaś ująć się za Ulaną, mówić mu o niéj nie mogłem, bo nie posiadałem żadnych oskarżających go faktów i zresztą to ujęcie się za nią moje czyż nie podwoiło-by plotek i obmów, na które biedna dziewczyna i bez tego narażoną już z mojej przyczyny była? Z całéj duszy tylko nienawidziłem tego człowieka a nienawiść ta i łącząca się z nią myśl, że postępowanie jego sprawiało boleść Ulanie, dokładały jeden więcéj żywioł do udręczeń moich i wzmagało wewnętrzne moje wzburzenie, które najstaranniéj zmuszony byłem ukrywać przed oczyma podwładnych.
Wiele już czasu upłynęło od owéj pory a dziś jeszcze ciężkiém jest ona dla mnie wspomnieniem i jakkolwiek bezpowrotnie minęła, została mi przecież w pamięci na zawsze. Bo żadnéj namiętności i żadnego bólu człowiek nie doświadcza bezkarnie. Zda się miną one i znikną, całkiem zgładzone dalszym cią-