Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 133.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i gorętszy, drżący niewypowiedzianym żalem: w każdym zda się tonie jego była paląca, bolesna łza. Stanąłem u szczytu pagórka i zobaczyłem na pochyłości jego siedzącą Ulanę, samę jednę. Odwrócona była ode mnie i oparta o gruszę dziką, u stóp któréj siedziała. W ręku trzymała polną skabiozę, któréj drobne listki obrywała z płaczem, przesiąkniętym dziwną boleścią, nucąc jednę z ukraińskich pieśni. Twarzy jéj nie widziałem, ale w pochyleniu jéj kształtnéj głowy, z któréj spływały warkocze z wijącą się w nich zieloną gałązką, w całéj postaci jéj, opierającéj się o osuszony pień drzewa, było takie bolesne jakieś nagięcie, taki smutek łamiący, głęboki, że stanąłem jak wryty, zdjęty, nie wiem, czy wzruszeniem zmysłów, czy więcéj poszanowaniem tego cichego, rozpacznego żalu, jakiego wcielenie przed sobą miałem. Stałem tak nieporuszony przez chwilę, aż Ulana skończyła obrywać listki skabiozy i, nagą łodygę odrzuciwszy od siebie, nagle urwała swoję piosenkę, zakryła twarz obu rękoma a głośne westchnienie pierś jéj rozdarło. Zbliżyłem się do niéj, lecz pogrążona w myślach, czy smutku swoim, nie posłyszała kroków moich cichych po bujnéj trawie. Pochyliłem się i ująwszy jednę jéj rękę, odciągnąłem ją od jéj twarzy. Drgnęła całém ciałem a spojrzawszy na mnie, krzyknęła lekko i spłonęła szkarłatnym rumieńcem. Chciała powstać, ale zatrzymałem ją i rzekłem spokojniéj, niż tego sam spodziewać się mogłem po sobie: