Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 154.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ciebie patrzy, bo on pożartuje tylko a ludzie ciebie wyśmieją i potém nie będziesz mogła oczu przed ludźmi pokazać! A ja, paniczu, sama myślałam, że Maryjka prawdę mówi i, jak bywało, pomyślę sobie, że wy mnie za nic nie macie i że chcecie żartować ze mnie, to zdawało mi się, że was nienawidzę a w sercu tak bolało, tak bolało, żebym już nieżyć wolała. A teraz...
— Cóż teraz? — pytałem, biorąc jéj rękę.
— Teraz ja wiem, że wy nie żartujecie ze mnie, wierzę wam, jak gdy-by matce rodzonéj, ale...
— Co ale?....
— Ale jak czasem jestem sama jedna i patrzę na niebo, to zdaje mi się, że z wysoka, z wysoka po promieniu słońca, zsuwa się ku mnie twarz mojéj matki a taka żałosna, taka smutna, że mnie aż na płacz się zbiera. A ona mówi: nie płacz teraz, Ulano, bo dość tobie będzie czasu na wypłakanie twoich młodych oczu, jak on pojedzie w dalekie światy a ty sama jedna zostaniesz, między cudzymi ludźmi.
Mówiąc to, kryła twarz w obu dłoniach i milczała długą chwilę, w posępnych zatopiona myślach. A ja milczałem, bo cóż jéj powiedziéć mogłem? sam czułem, że, lubo chwilowo złączeni z sobą nieprzepartym pociągiem, rozdzieleni byliśmy przepaścią, któréj głębi zmierzyć nie śmiałem jeszcze, aby dowiedziéć się, czy uczucie moje posiada w sobie dostateczną siłę do jéj przebycia.