Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 165.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dziedziniec, zobaczyłem okna zamkowe pootwierane, a przez nie rozlegały się wesołe śmiechy dziecinne i wyglądała złotowłosa, uśmiechnięta głowa pani Zofii, wołającéj na śniadanie najstarszego syna, który zajęty był, wraz z dwoma synami ogrodnika, karmieniem pięknego konia, stojącego na środku dziedzińca i przyjmującego z rąk dzieci pęki różowéj koniczyny. Na ganku spotkał mnie służący i oznajmił, że państwo są przy śniadaniu i proszą mnie do sali jadalnéj.
Była to sala o pięciu wielkich światłych oknach, ze ścianami, ozdobnemi w rzeźbione szerokie listwy z dębowego drzewa, między któremi zdobne złoconemi ramami, wisiały portrety przodków pana L. Ogromny stół, przy którym zasiąść-by mogło ze sto osób, wielkie szafy, sięgające prawie sufitu, krzesła o wysokich poręczach, wszystko to było również dębowe i staroświecką bogatą rzeźbą pokryte. Dębowa woskowana posadzka lśniła jak szkło, ułożona w regularne czarnemi kratami poprzerzynane kwadraty. Gdym wchodził do téj surowéj, tchnącéj bogactwem posiadaném od wieków i prostotą, przypominającą dawne czasy komnaty, uderzył mnie wdzięczny, pełen życia obrazek. Przy niewielkim stole, umieszczonym w głębokiéj framudze otwartego okna i zastawionym obfitém śniadaniem, siedział pan Mieczysław ze swoją ogorzałą, otwartą twarzą i patrzył z uśmiechem na czworo różnego wieku ładnych i zdrowych dzieci,