Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 178.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

a wciąż tylko myśląc, że, bądź, co bądź, muszę wyrzec się Ulany, rozstać się z nią, w imię szczęścia i jéj i własnego, odczuć i jéj zadać tę boleść. Słowa pana Mieczysława zdwoiły potęgę oporu, jaką stawił ciągle rozum mój uczuciu; teraz piérwszy raz pomyślałem o tém, że połączenie nasze przyniosło-by mnóztwo cierpień w przyszłości nietylko mnie samemu, ale i jéj, bo wyrwało-by ją z jéj właściwéj sfery i pociągnęło w świat obcy dla niéj, śród którego, prędzéj czy późniéj, poczuła-by się niewolnicą obcą wszystkiemu i jeżeli obroną moją okryta przed lekceważeniem i pośmiewiskiem, to zawsze jednak wystawioną na obojętność ogółu.
Tak myślałem, trzeba się rozstać! ale na myśl tę serce rozdzierało mi się bólem takim, jakiegom nigdy jeszcze w życiu nie zaznał i nie miałem siły myśléć nad sposobami, jakiemi rozłąka ta miała się dokonać. Automatycznie prawie zwróciłem konia ku fabryce, gdy zmierzch zapadł już zupełny i wszedłem na dziedziniec jak więzień, któremu przeczytano wyrok śmierci, z pochyloną głową, z piersią pełną cierpień, z głową pełną zwątpienia o wszystkiém na świecie. Przy ranném wejściu na dziedziniec, dwie rzeczy mnie uderzyły. Naprzód, wychodząc z bramy, spotkałem się z Maryjką, która szła szybko, mówiąc coś do siebie po cichu z widoczném wzburzeniem, twarz miała silnie zarumienioną i nie spostrzegła mnie nawet, choć się prawie otarła o mnie. O kilka kroków da-