Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 184.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dzie, wszyscy napadną na nią i będą łajać i śmiać się z niéj... Ot chodźcie, paniczu — dodała z rodzajem gorączkowego pośpiechu — i jeżeli mi nie wierzycie, to zobaczcie sami, co tam dziać się będzie!...
To mówiąc, szybko skierowała się ku drzwiom i ja bezmyślnie, nie wiedząc prawie, co czynię, poszedłem za nią.
Gdyśmy zeszli ze wschodów, dziedziniec ciemny był zupełnie i pusty; zbliżyliśmy się do oświetlonych okien, które należały do jadalnéj izby robotników i bardzo mało wznosiły się nad ziemią. Maryjka przytuliła się do muru, kiedy niekiedy łkając z cicha a ja spojrzałem przez szyby.
W głębi izby, w ogromném piecowisku palił się wielki płomień a przed nim w kotłach i garnkach wrzały i kipiały gotujące się strawy. Po środku był stół wązki i długi, zasłany białém grubém płótnem i ostawiony naokoło ławkami, na których siedziało ze dwadzieścia osób. Na stole leżały bochenki chleba, łyżki cynowe, noże w drewnianych trzonach, stały misy gliniane i dzbany z piwem. Pod ścianami było jeszcze kilka mniejszych, otoczonych téż ludźmi, stołów. Przed ogniem z warzęchą w ręku, stała gospodyni nie młoda, ale hoża jeszcze wieśniaczka, z głową okręconą czerwoną chustą i z twarzą zarumienioną od ognia. Tuż przy piecu, na wysokim stołku, siedział Chwacki i z obojętną miną wystrugiwał sobie scyzorykiem pałeczkę z brzozy. Był to