Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 204.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ja sam niekiedy siadałem na konia i przebiegałem drogi w różnym kierunku, wzrokiem szukając wszędzie jednéj twarzy... jednéj kobiecéj postaci... daremnie.
Pan Mieczysław, ile razy mnie widział, spotykał mnie z twarzą zasmuconą i mówił:
— Nigdzie jéj znaléźć nie mogą, albo gdzieś bardzo daleko zaszła, albo...
I nigdy nie dokończył swéj myśli, bo mu pani Zofia ręką zamykała usta, mówiąc:
— Nie kończ, Mieczysławie! po co przypuszczać takie straszne rzeczy i gorzéj jeszcze martwić pana Zygmunta!
Ach! ja sam te straszne przypuszczałem rzeczy, o których dobra kobieta mówić nie pozwalała przede mną a przeczucia moje nie były zmartwieniem, lecz bólem głębokim, graniczącym prawie z rozpaczą.
Minęło dwa tygodnie od zniknięcia Ulany a jakie? dziś jeszcze wspomniéć ciężko! Cień jéj towarzyszył mi wszędzie, płynął ku mnie w dzień na promieniach słonecznych i stawał przede mną śród nocnéj ciemności. Obraz jéj, umarłéj i martwo rozciągniętéj na kamienném łożu zimnego potoku, wpił się w pierś moję niby rana krwawa, huk machin powtarzał mi ciągle jéj imię a wieczorny śpiew słowika, gnieżdżącego się pod oknem mojém w ogrodzie, nawoływał mi na pamięć jéj pieśń i sam wydawał się