Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 212.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gdym przyjechał do niéj, z dwuletnim ślicznym chłopczykiem na ręku a starsza nieco dziewczynka z ściągłemi rysami, przypominająca Felicyą, czepiała się jéj sukni, wołając:
— Mamo! puść mnie do wujcia! i ja chcę przywitać się z wujciem!
Dziecię to piérwszy raz mnie widziało, ale imię moje często musiało słyszéć z ust matki i dziada i wraz z innymi oczekiwało mego przybycia.
Konstancyą znalazłem dobrą, miłą i kochającą jak dawniéj, wesołość jéj nawet nie zniknęła a jednak znać było, że i z niéj także życie już zwiało piérwszy pyłek młodzieńczy. Mąż jéj nie był bogaty i ona niewiele miała, doświadczyli przytém klęsk i niepowodzeń gospodarskich, musieli więc podwoić pracę i zabiegi, aby utrzymać zwiększającą się rodzinę i nie wpuścić do domu niedostatku. Trudniejszém to jeszcze było dla tego, że wszelkie niepomyślności najstaranniéj ukrywali przed ojcem, chcąc oszczędzić mu trosk i niepokoju a otaczali go wszystkiém, co lubił i z najczulszą pielęgnowali miłością. Dawna więc poezya Koci opuściła kwiatki i gwiazdy a spłynęła cała na ognisko domowe, którego troskliwie strzedz musiała, aby przy niém ojciec, mąż i dzieci znaleźli moralny spokój i materyalny dostatek. Jak wprzódy, tak i teraz, krzątała się ona po domu z uśmiechem i piosenką na ustach, ale zamiast o klombach kwiatowych, myślała o śpiżarni, zamiast