Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 213.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wieńców, urządzała wyborne wędliny i sery a zamiast bukietów przynosiła na stół świeże masło i wyborną do herbaty śmietankę. Drobna jéj ręka zgrubiała nieco a po ładnéj zawsze twarzy przemykał się często cień poważnego zamyślenia. Wieczorami tylko, gdy wszystkie sprawy dzienne pokończone były i dzieci spokojnie usnęły, przeżegnane przez nią w kołyskach, siadała do fortepianu, grała i śpiewała i zawsze, świeżym swym głosem, przypominała mi dawną Kocią w chabrowym wieńcu na głowie, uciekającą ode mnie z koszykiem malin. A za tém wspomnieniem przychodziło inne, smętne, przezroczyste zjawisko z przeszłości, przed wyobraźnią moją stawała Ulana. Pięć lat minęło od rozstania się z nią mego, boleść miała czas drobnym pyłkiem osiąść na najgłębszém dnie mego serca. Wszakże... zdaje mi się, że gdy Kocia zaśpiewała jakąś rzewną ukraińską piosnkę... westchnąłem... czy ciężkie było to westchnienie, nie pamiętam, ale to wiem, żem długo wzdychać nie miał już prawa, bo w owéj porze byłem już... zaręczony.
Tak, byłem już wtedy zaręczony z panną Klotyldą B., z którą, najzwyczajniejszym w świecie sposobem, poznałem się na balu u bankiera Z. wówczas mego pryncypała a dziś wspólnika w przemysłowych przedsiębierstwach. Więcéj, niż z bogatych splotów swoich jasnych włosów i białéj twarzy, na któréj widoczna malowała się dobroć, Klotylda podobała mi