Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 029.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sam miłuję. Uniósł-bym ją z atmosfery głupoty i próżności, podniósł ku sobie i ku światłu. Gorącém tchnieniem moich pocałunków wlał-bym w jéj piersi wszystkie miłości moje i wiary; byłbym jéj kochankiem i nauczycielem, jéj mistrzem i jéj stróżem. Ale czy ona mnie kocha?!...
Uczucie paliło mu piersi, nadzieje pieszczące, to znowu gorzkie obawy, rozrywały głowę. Raz tworzył sobie obrazy pełne niewysłowionego wdzięku, jak wśród ciszy swego pięknego domu będzie uczył Zofią prawd życia, których dotąd nie znała, jak będzie jéj tłómaczył cuda natury i opowiadał dzieje ludzkości, jak gorącą pieszczotą rozgrzewać będzie jéj serce młode, ale chłodem owiane. Marzył, że Zofia, wkrótce podniesiona, stanie obok niego, jako rozumna i silna towarzyszka, i będzie dzieliła jego prace, myśli i dążenia; że ręka w rękę pójdzie z nią poprzez bóle i radości ziemskie, osłaniając ją męzkiém ramieniem i wzajemnie z ust jéj pijąc rozkosz życia, ze słów słodkich czerpiąc zachętę i pociechę.
To znowu gorzka obawa obręczą bólu ściskała mu serce. A może Zofia go nie kocha? Może nie poda mu ręki na wspólną wędrówkę? Może od moralnéj nędzy rodziców przejdzie do człowieka im podobnego; wtedy na zawsze upadnie, a on pojedzie do pustego domu, z tęsknotą i gorzkim żalem.
Silna, bogata była natura Wacława. Zdolny czuć potężnie, gwałtownie nawet, umiał jednak wśród u-