Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 032.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

o posadzkę, a szybko powstawszy, podała obie ręce Wacławowi i rzekła:
— Oto moja odpowiédź! Niech pan o naszéj rozmowie powié moim rodzicom.
Wysunęła ręce z dłoni Wacława i szybko, lekko, jak biały śród zmroku obłoczek, wybiegła z salonu.
Młody człowiek, upojony, szczęśliwy, zbliżył się ku otwartemu oknu. Ciepły, wonny wiatr owiał mu twarz gorącą; wpatrzył się w błękitne niebo, na którém gdzieniegdzie mrugały gwiazdy nocne, i pełną piersią pił powiew letniego wieczora. W myśli jego przesuwały się obrazy przyszłości, pełnéj szczęścia i spokoju, przyszłości z myślą, pracą i miłością. Życie witało go radośnie, jak różany promień wschodzącego słońca wita pragnącą światła ziemię. Rozumny, kochany, bogaty, wszak wszystkie uroki życia miał posiąść.
W tém — z dala, z powiewem cichego wiatru, przypłynęły smutne nuty ludowego śpiewu. Przykrém wrażeniem pieśń ta owiała Wacława; pochylił czoło, zadumał się. Dlaczego w chwili, gdy widział przed sobą otwarte życie nadziei i szczęścia, tęskne echo tchnęło nań smutkiem? Czemu pieśń żałosna przypłynęła do jego ucha wtedy właśnie, gdy mu życie najżywiéj zaśpiewało hymn wesela?
Wniesiono światło, wrócili do salonu państwo Swatowscy, a po chwili z zarumienioném licem weszła Zofia.