Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 035.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i wyniosłych sosen, wyprowadzało z lasu na równinę otwartą, széroką, jak okiem zajrzéć, usianą zbożem, albo pokrytą kwiecistą barwą łąk. Daleko na krańcu widnokręgu, szare wioski strzelały ku niebu wysokiemi krzyżami, a wązki pas lasów i sine wzgórza rysowały na tle obłoków nierówne zęby.
Piękne są podobne zakątki, ciche, milczące, wonne zapachem łąk i owiane szumem lasów. Przejeżdżając przez Żytów, podróżny z miłém wrażeniem mógł wsłuchywać się w tajemniczy szept sosen, ścigać okiem białe sukienki brzóz i oddychać wonném lasów powietrzem. Zdawało się, iż echo nawet od świata walk i ludzi nie może doleciéć do téj wiejskiéj ustroni, że w niéj życie powinno płynąć cicho i słodko, między błękitem niebios i zielenią drzew.
Do zupełnéj piękności natury w Żytowie brakło tylko rzeki, jeśli nie szerokiego koryta Niemna, to przynajmniéj jednéj z tych wązkich a bystrych rzeczek, które, wijąc się w wężowe zakręty, z szumem spadają ze wzgórz, albo, płynąc po równinach cichemi falami, zielone łąki opasują wstęgą błękitu, pożyczonego od nieba.
O tym braku jednak nie myślał właściciel litewskiéj ustroni, był to bowiem człowiek całkiem nie poetycznych usposobień i marzeniami niesięgający ideału.
Traf, figlarz wielki, często ludziom dziwne wyrządza psoty. Wśród prześlicznych wzgórz i lasów,