Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 043.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

W r. 1857, w połowie czerwca, nazajutrz po przybyciu do Próżnowa pana Michała Starskiego, na drodze, prowadzącéj do żytowskiego dworu, szybko toczyły się dwa powozy. W piérwszym jechała wystrojona i drzémiąca pani Swatowska, a obok niéj znudzona, co chwila wyglądająca przez okno karety, Zofia. Daléj, w małym i lekkim koczyku, siedział rozparty, z cygarem w ręce, pan Andrzéj, a przy nim barczysty i bladooki, zasępiony myślami o zadłużonéj Jałówce, pan Michał. Kiedy z jasnéj, zalanéj słońcem i falującéj zbożem, równiny, wjechali w chłodny, cienisty i pachnący las, pan Swatowski wyprostował się, rzucił cygaro, zmierzył okiem wysokość sosen, a wychylając się nieco z powozu i rozglądając po lesie, zawołał:
— Co za sosny! masztowe drzewo, panie. Każda kłoda najmniéj 5 rs. warta, bo i spław niedaleko. Śliczny las! a takiego włók ze 20 w Żytowie. Cóż ty na to, Michasiu?
To mówiąc, zwrócił się do towarzysza. Pan Michał, znużony jazdą i myślami o Jałówce, zamknął był przed chwilą oczy i, kołysany lekkim ruchem powozu, zdrzémnął się. Na głos pana Andrzeja przetarł oczy i spytał:
— Co mówisz, panie Andrzeju?
Pan Swatowski ruszył ramionami i rzekł z niecierpliwością:
— A rozbudź-że się, Michasiu! co za nieszczęśliwe