Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 095.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

skie-Przedmieście i wszedł na Św. Krzyzką ulicę. Przed nim szła kobieta; szła spokojna, poważna i śmiała, pewne kroki stawiając na ślizkim chodniku i zręcznie omijając tłoczących się przechodniów. Leon nie zważał na nią; zanadto zajęty był swemi myślami, aby cokolwiek wkoło siebie widziéć. Ale gdy doszedł środka ulicy Św. Krzyzkiéj, zapytał siebie, dokąd idzie i pomyślał o koledze, który zaprosił go na ten wieczór do siebie. Przyśpieszył więc kroku, a że chodnik w tém miejscu był wązki, spostrzegł, iż musi minąć idącą przed nim kobietę. Zszedł trochę na stronę i gdy się obok niej znalazł, mimowoli, machinalnie na nią spojrzał.
Byli wtedy pod oknami bogatego magazynu; światło gazu spłynęło na kobietę, ukazując czarny kapelusik z popielatém piórkiém i profil bladéj, zamyślonéj twarzy, z łagodnemi usty i dużemi, w zadumie spuszczonemi oczyma.
Leon drgnął lekko; zdało mu się, że serce jego silniéj uderzyło; poznał swoję nieznajomą na koncercie sąsiadkę. Nie wyprzedził już kobiety, cofnął się o parę kroków i szedł za nią i patrzał na postać jéj spokojną i poważną, na chód jéj lekki, pewny, zgrabny, i uczuł, że przypatrywanie się to przyjemność mu sprawiało. Kto ona jest? — myślał. — O tej porze sama jedna idzie ulicą! I znowu ironicznym uśmiech przebiegł mu usta; snadź myśl jakaś niezbyt jasna pojawiła mu się w głowie. Nie, to być nie może! — od-