Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 097.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Naprzeciw Szkolnéj ulicy nieznajoma stanęła i, oglądając się, czekała, aby ustał cokolwiek ruch przejeżdżających, wyraźnie chcąc przejść na przeciwny chodnik. Leon usunął się w cień i stanął także. Wybrawszy chwilę, w któréj nie widać było żadnych pędzących sań, kobieta zeszła z chodnika i jednostajnym, spokojnym krokiem, przechodziła wszerz ulicę. Ale zaledwie doszła jéj środka, gdy z bocznéj ulicy wybiegły sanie, pędzące z całą gwałtownością pary spienionych koni i biegły prosto na nią. Woźnica wołał: na bok! ona chciała szybko przebiedz, ale poślizgnęła się, pochyliła i uklękła. Woźnica wołał natarczywym głosem, lecz nie wstrzymywał nadbiegających koni.
Leon krzyknął; jednym skokiem stanął obok kobiety, objął ją wpół silném ramieniem i, gdy sanie były już o parę kroków, cofnął ją i wniósł prawie na chodnik.
Nieznajoma była bardzo blada, zdawało się, że drżała trochę; przez chwilę stała, jakby zbierając myśli, aż zwróciła się do młodego człowieka i głosem, który tak dźwięcznie i słodko brzmiał w jego uszach, rzekła: dziękuję panu! Leon się skłonił, lecz nie znalazł słowa odpowiedzi; on, taki śmiały i dowcipny w salonach, bał się rozpoczęciem rozmowy obrazić nieznajomą kobietę.
Odeszła, ale nie tym pewnym i spokojnym krokiem, jakim szła pierwéj; wyraźnie chwiała się i po-