Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 102.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

prędko się skończyła, wstała także i przeszła do kółka gwarzących towarzyszek.
W drugim pokoju pan Ksawery pochwycił ramię Leona.
— Cóż, oświadczyłeś się? — zapytał żywo.
— Jeszcze nie — odpowiedział.
— A oświadczaj-że się, nareszcie, mój drogi! — zawołał przyjaciel. — Słowo honoru, nie rozumiem cię: szczęście do rąk ci lézie, a ty korzystać nie umiész.
— Ksawery prawdę mówi — rzekł p. Józef N., stryjeczny brat doktora, kładąc rękę na jego ramieniu. — Pora ci już się ożenić, a równie pięknéj sposobności chyba nigdy już nie znajdziesz.
— A toście się uwzięli na mnie! — rzekł z tłumioném ziewnięciem i ironicznym uśmiechem Leon. — No, oświadczę się, oświadczę, bo i sam o tém myślę, ale nie dziś jeszcze.
— Dlaczegoż nie dziś? — zawołali towarzysze.
— Ot tak, nie mam ochoty... spać mi się chce; dobranoc.
I, wziąwszy kapelusz, nie pożegnał nikogo i wyszedł.
Po kilku chwilach znalazł się na Szkolnéj ulicy pod bramą, do któréj wczoraj weszła nieznajoma.
Stróż domu zamiatał śnieg z chodnika.
— Słuchaj, mój drogi — rzekł lowelas warszawski, zbliżywszy się do zajętego pracą człowieka — bądź łaskaw, powiedz mi, kto mieszka tam na facyat-