Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 118.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiedział, ze swoim sarkatycznym uśmiechem, Leon, — mówiąc tak, zapominasz, że prawa honoru każą mi za te słowa wyzwać cię na pojedynek.
— Daj pokój żartom, — rzekł znów pan Wiktor, — pytam cię o to, bo źle ci coś z oczu patrzy. Nie podoba mi się narzeczony z takim Bajronowskim uśmiechem na ustach, jak twój, i z takim, wybacz że powiem, wyrazem znudzenia w oczach. Ty jéj nie kochasz, Leonie.
Doktor wybuchnął głośnym śmiechem.
— A! szanowny, nieoceniony jesteś! — zawołał, — nie lubisz mego Bajronowskiego uśmiechu, a zadajesz mi Werterowskie pytanie. Gdybym nie patrzał na ciebie, myślał-bym, że obok mnie stoi jaki Filon albo Medor ze złotych pasterskich wieków. O! jeśli trzeba cię co do mego losu zaspokoić, to powiem ci słowami Adama: kocham, ach kocham, po sto razy wołam!
Mówiąc to, z nieopisanym wyrazem ironii w twarzy, stanął przed przyjacielem w tragicznéj postawie. Pan Wiktor ujął go za rękę z łagodnością i powagą, i rzekł:
— Źle jest z tobą, Leonie. Życie i powodzenie zepsuło cię. Gdybyś był zły albo głupi, albo gdybyś miał naturę biedną i ślimaczą, jaką ma wielu, nie bał-bym się o ciebie, bo wiedział-bym, że popełzniesz sobie po cichu przez życie, i nic ci się złego nie stanie. Ale ja znam cię od dzieciństwa, przypatrywałem ci się ciągle i wiem, że naturę masz bogatszą od in-