Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 120.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cy. Oto życie, któregoś wart, i do którego jesteś zdolny.
— Ale czy-m ja zdolny do prawdziwego uczucia? — rzekł Leon, — ty nie wiész, jak życie uczyniło mię zimnym.
— Przebiegnij myślą wszystkie znajome ci kobiety: czyż żadna z nich nie wzbudza w tobie jakiéjś serdeczniejszéj sympatyi, jakiegoś żywszego uczucia?
Leon chciał odpowiedziéć: żadna, ale przypomniał sobie bladą nieznajomą, i na chwilę zamyślił się, a ironiczny jego uśmiech posmutniał.
— Nie mówmy o tém, — rzekł wreszcie, ściskając rękę Wiktora, — stało się! jestem już zaręczony i obowiązany kochać moję narzeczoną. Dziękuję ci, zacny mój przyjacielu, za poczciwe twoje słowa, ale los mój już postanowiony. Kilka lat się bawiłem, a resztę życia przyjdzie mi poziewać i spać; dobrze więc przynajmniéj, że spocznę sobie na aksamitnéj kanapie i u stóp pięknéj Omfalii.
Pan Wiktor ścisnął mu rękę jakby z politowaniem i odszedł, a Leon, wróciwszy do salonu, gdzie towarzystwo było zebrane, oparł się o konsolę, skrzyżował ręce na piersi i zamyślił się głęboko.
Wkoło niego grano, śpiewano, śmiano się i rozmawiano, a jemu ruch ten cały i gwar wydawał się brzęczeniem roju owadów, w którym nie rozróżniał ani głosów, ani słów.