Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 124.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
VI.

Nazajutrz wcześnie, wcześniéj niż zwykle, pan Leon był już na ulicy. Trapiła go niespokojność; czuł, że wczorajsze znalezienie się jego z narzeczoną było niewłaściwe i obrażające; piérwszy raz w życiu ubliżył kobiecie, a tą kobiétą była przyszła jego żona. A jednak, lubo starał się wzbudzać w sobie ku niéj żywsze, niż miał dotąd, uczucia, z większą coraz trudnością myślał o nieodwołalnych z nią związkach. Wprzódy była mu ona obojętną; po zaręczynach nie lubił jéj prawie. Wyrachowanie zwyciężało jeszcze wprawdzie; ale wewnętrzne poczucie, z którego nawet nie mógł sobie zdać dokładnéj sprawy, coraz żywiéj opierało się ułożonym zimną rachubą planom. Piérwszy raz oddawna cierpiał; przejmował go rodzaj obawy, niezadowolenie z siebie i jakaś nieokreślona gorycz. Wszedł do księgarni, wybrał kilka najnowszych i bogato oprawnych książek, kilkanaście sztuk muzycznych najmodniejszych i najwięcéj cenionych, i odesłał to pannie Loli, postanawiając sobie iść za parę godzin samemu do niéj, i grzecznością wynagrodzić jéj wczorajszy kapryśny wyskok. Nie pragnął wcale okazać się jéj zakochanym i czułym; czuł, że i bez tego dobrze będzie przyjęty; a przecie sama myśl przepędzenia z nią kilku godzin sprawia-