Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 131.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

młodości; długie dnie gwaru i blasku, i próżnych hałasów, zniknęły mu z pamięci i z serca, a w piersi pełnemi tony ozwała się, cicho dotąd wśród znudzenia i próżni drgająca, struna, jakby radośnym hymnem zmartwychwstania. Od tego dnia siły szybko poczęły wracać choréj, a Leon czuł, że inaczéj zaczyna żyć, niż żył dotąd. Uczucie, jakie zrodziło się w nim dla Heleny, całkiem niepodobne było do przeszłych jego miłości, a raczéj miłostek. Nie mówił on sobie, że ją kocha, zaśmiał-by się nawet z myśli podobnéj, gdyby ona mu przyszła; bo przywykł był do przekonania, że kochać już nie może. Ale wiedział, iż żadnéj kobiéty dotąd nie uszanował tak wysoko. Z rodzajem milczącego uwielbienia patrzał na twarz jéj, pełną serdecznéj dobroci, a zmęczoną i zbladłą w pracy i w chorobie. Piérwszy raz w życiu był przyjacielem młodéj kobiéty, bez wstecznéj myśli; zapomniał o sobie, a myślał tylko o niéj, o tém, jakby jéj byt ułatwić i uprzyjemnić. Znudzenie dalekiém już było od niego. Codziennie kilka godzin przepędzał z dwiema kobiétami; a gdy wychodził z małego, cichego ich mieszkania, dziwnie mu było jakoś zdrowo w myśli i lekko na sercu. Sam się dziwił, że w tych cichych i ubogich ścianach czuł się spokojniejszym, weselszym nawet, niż w świetnych zebraniach, w których wiele mówił, błyszczał, królował; a w gruncie nudził się.
I nie dziw, że tak było, bo gdy natura wleje