Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 135.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie wystarczała, patrzałam na twarz tę, na którą od kolebki przywykłam patrzéć z miłością, z wiarą i czcią bez granic. A ona, jak święta, jak anioł stróż, dawała mi natchnienia dobre, zdawała się mówić mi: „pracuj i bądź odważna.”
To mówiąc, Helena, wzniosła pełne nieopisanéj miłości spojrzenie na portret, a Leon pomyślał o swojéj matce, dobréj téż i rozumnéj, którą, téż czcił i kochał niegdyś. I tak dusze dwojga młodych ludzi, w pierwszéj dłuższéj ich rozmowie, zlały się, w jedném świętém i najpiękniejszém uczuciu: uwielbienia i wdzięczności dla drogich, a już umarłych.
Najświętsze są, najczystsze i najgłębsze związki ludzi takie, których piérwszym akordem jest zjednoczenie się w jednéj jakiéj myśli poważnéj, w jedném głębokiém i gorącém uczuciu.
— Domyślam się, jak pani byłaś nieszczęśliwą, gdyś straciła matkę — rzekł Leon, myśląc o dniu, w którym sam niegdyś, z dziewiczém jeszcze sercem i nieskalaną myślą, pełen żalu i boleści, stał nad trumną swojéj matki.
— Chwila, w któréj straciłam moję matkę, — odpowiedziała Helena, — była chwilą, w któréj straciłam wszystko inne kochane i potrzebne: ojca, byt, opiekę. Ojciec mój nie był bogaty, ale pracował, i praca jego wystarczała nam na życie ciche, bez zbytku, ale dostatnie i bez trosk. Od dzieciństwa nie znałam biédy, osłoniona kochającą opieką rodzi-