Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 159.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

się bokiem sztory, tworzył w górze obrazu jasną aureolę. Helena długo patrzała na portret, usta jéj roztworzyły się westchnieniem piérwszém, głębokiém; wzrok stawał się coraz mniéj suchym, mniéj szklanym — aż postąpiła szybko kilka kroków, a stanąwszy przed portretem, złożyła ręce jak do modlitwy i mówiła cicho: Matko moja, czemuż teraz nie jesteś ze mną! Potém osunęła się na kolana, czołem uderzyła o zimną posadzkę, i głośne łkania wydobyły się z jéj piersi a potoki łez z oczu. Tém łkaniem, tym potokiem łez zestraszone widmo promiennéj pary uciekło — a słodki obraz matki zastąpił jego miejsce.
Zmrok zaczął zapadać, kiedy Helena powstała, otarła łzy, westchnęła za ojcem, za Natalią potém — i usiadła przy oknie, a podnosząc nieco ręką spuszczoną sztorę, wpatrzyła się w czerwony blask zapalających się na ulicy latarni; może tamtędy nadejdzie który z przyzywanych myślą przyjaciół.
Tegoż dnia przed zmrokiem Leon przyszedł do państwa Bogackich, chmurny i dziwny, tak jak zwykle tam bywał. Przez pół podziny rozmowa wlokła się bez znaczenia i z przymusem, aż Lola zawołała:
— A propos! muszę téż panu powiedzieć, że miałam dziś miłą niespodziankę.
— Czy nowy transport materyi przybył z Paryża do Kwiatkowskiego? — zapytał Leon z powagą, z pod któréj tryskał sarkazm.
Mais non — odrzekła piękna panna, nie do-