Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 161.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Leon czuł, że zbladł; usta mu drżały; zwyciężył się jednak, mówił coś jeszcze obojętnego, ale niezadługo powstał, by się pożegnać z paniami.
— Myślałam, że pan z nami wieczór przepędzi? — rzekła z wymówką pani Bogacka.
— Nie mogę pani, — odpowiedział stłumionym głosem doktor — mam ważne sprawy na mieście.
Lola nic nie mówiła, obrażona; końcem paluszków ledwie raczyła dotknąć dłoni narzeczonego, a gdy wyszedł, cała zarumieniona, rzekła do matki:
Maman, pan Leon jest bardzo dziwny; zdaje mi się, że nie tak powinien postępować ze mną.
— I mnie się tak zdaje — odpowiedziała matka. Chciała coś jeszcze mówić, ale lokaj oznajmił, że posłańcy z magazynów czekają w jadalnéj sali.
— Niech tu przyjdą, — rzekła żywo pani Bogacka — musieli przynieść i twój fioletowy aksamit, Lolciu.
— Ciekawam téż — zawołała rozpromieniona już narzeczona — czy Lesser przysłał mi wachlarz bois de senteur, który obiecał mi na dziś sprowadzić.
I wszystkie chmury dwóch dam pierzchnęły przed urokiem fioletowego aksamitu, i powiewem wachlarza bois de senteur.
— A Leon? — Leon nie szedł, ale biegł przez ulicę; głowę paliła mu myśl, że Helena wié o tém, iż on jest narzeczonym innéj, i myśli pewnie, że on inną kocha.