Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 164.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

, rzucając cień na blade skronie. Leon obrzucił ją jedném spojrzeniem, dojrzał bolesną zmianę w jéj twarzy. Wszystkie dobre instynkta natury drgnęły w jego piersi, uczucie ozwało się z całą siłą. Żywo się ku niéj zwrócił.
— Pani widziałaś dziś pannę Bogacką — rzekł stłumionym głosem, zbliżając się do dziewczyny.
— Tak, spotkałyśmy się dzisiaj, — odpowiedziała spokojnie — to dawna towarzyszka moja z pensyi.
— I ona mówiła pani....
— Mówiła mi, — przerwała Helena — że jesteście państwo zaręczeni z sobą, i że ślub wasz będzie za miesiąc. Niech pan przyjmie najszczersze życzenia szczęścia — dodała, podając rękę Leonowi.
Gdy mówiła ostatnie wyrazy, usta jéj drżały, ale głos i twarz cała były spokojne; patrzała na Leona śmiało i poważnie. Siła woli, poczucie godności kobiecéj, zwyciężały jęk, co się wyrywał z jéj piersi, i nie dawały wyjść na jaw boleści.
Leon pochwycił ją za rękę.
— I pani myślisz, że ja ją kocham! — zawołał.
Powoli wysunęła rękę z jego dłoni, oparła ją o poręcz krzesła i rzekła poważnie:
— Ja myślę, panie Leonie, że człowiek zacny i rozumny nie może być narzeczonym kobiety, nie kochając jéj.
— A jednak ja jéj nie kocham! — wymówił stanowczo.