Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 189.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

do swéj zagrody, w któréj liczne przeżył lata, i myśl o zamieszkaniu w wielkiém mieście nieledwie straszną mu była. Szanował wolę jego Roman i tylko niekiedy odwiedzał ojca — nieczęsto jednak, bo, gorliwie zajęty pracą i przyjętemi na siebie obowiązkami, nie miał czasu na odbywanie podróży. Wszyscy jednak towarzysze i znajomi młodego prawnika w Krakowie wiedzieli o jego pochodzeniu, bo się z niém nie taił bynajmniéj, i — z wyjątkiem kilku półgłówków — tém bardziéj jeszcze lubili go i szacowali. W niektórych nawet oczach nizkie to jego urodzenie dodawało mu pewnego poetycznego uroku, zdobiącego zawsze człowieka z ludu, który własną tylko pracą z łona ciemnoty dźwignął się na szczyt oświaty, i stanął w szeregu ludzi, walczących na czele społeczeństwa.
Pan Wincenty Odrowąż, opiekun Romana, ilekroć go ujrzał, muskał z zadowoleniem siwego wąsa i spoglądał na niego nieledwie ojcowskim wzrokiem; a gdy przyjeżdżał do Olska, szedł do domu stolarza i, ściskając jego grubą rękę, mówił:
— Panie Hebel, winszuję ci syna. Jak-em Odrowąż, dzielny to chłopak!
Przybywszy do Olska, po dwuletniéj tam niebytnosci, Roman nie mógł nacieszyć się widokiem miejsc rodzinnych. Biegał po stromych urwiskach góry, przypominając sobie lata chłopięce, odwiedzał wioski, zachodząc do skromnych mieszkań towarzyszy i przyjaciół ojca swego, i pełną piersią oddychał wonném