Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 230.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zachwiała się, krzyknęła raz jeszcze i... wpadła w rzekę.
Za wodą rozległy się dwa rozpaczne krzyki: ojca i matki. Wasylka tam nie było, on pracował w innéj stronie pańskiego pola.
Tego dnia, wieczorem, w Harwarowéj chacie płonął żywy ogień. Czerwony płomień oświecał drgającym blaskiem szarą i smutną izbę; naprzeciw ognia, na ławie, leżała nieżywa, znaleziona w wodzie Hanka. Długie jéj włosy spadały rozpuszczone, ręce miała złożone na piersi, grubą koszulę zawiązywała czerwona wstążka, którą kiedyś od kochanka dostała. Przy niéj, skurczona, na ziemi siedziała matka. Brakło jéj siły, aby, według wiejskiego zwyczaju, zawodzić głośne żale, lecz cicho płakała, ocierając łzy fartuchem. Z drugiéj strony chaty siedział na ławie Harwar, ręce złożył na kolanach, głowę schylił na piersi, twarde, splątane włosy twarz mu zarzuciły. Nie miał ani słowa skargi na ustach, ani łzy w przybitém do ziemi oku, ale wszystko, co bezsilna rozpacz ma w sobie najposępniejszego, zlało się w ponurą i milczącą postać chłopa.
Wasylka nie było. Kiedy rozeszła się wieść o utonięciu Hanki, przybiegł do wioski blady i z obłąkanymi oczami, a spojrzawszy na trupa dziewczyny, pochwycił się za głowę i uciekł. Daremnie go szukano; dzień cały zszedł, a Wasylka nigdzie nie było.
Posępna cisza panowała w chacie, przerywana