Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 263.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gdy mąż jéj sprawdzał podorożną, wpisywał do książki otrzymane pieniądze i strzegł porządku a pośpieszności w zaprzęgu koni, pani Emilia w gościnnych pokojach częstowała gościa herbatą i rozmową. Zabawiany w ten sposób gość, jeżeli szczególniéj młodym był i wesołym, nie śpieszył się z odjazdem, a zdarzało się nieraz, że, odjeżdżając, nakoniec przyjaźnie rękę Żmindzie podawał, zapowiadał, że wkrótce znowu stronami temi przejeżdżać będzie i winszował mu porządku, w jakim utrzymać umiał stacyą, nad którą, na całéj długości drogi, nie było porządniejszéj, gościnniejszéj i miléj położonéj. Pochwały te uszczęśliwiały Żmindę.
— Już to, — mawiał po odjeździe grzecznego gościa, — już to, co prawda, to prawda, że takiéj stacyi, jak nasza, chyba na całym świecie niéma. Bo to i czysto u nas, i porządnie, i grzecznie. Jeżeli gość żąda pośpiechu, jesteśmy zawsze w możności odprawić go prędko, a jeżeli nie, to i zabawić go przyjemną rozmową umiemy.
Przy ostatnich słowach, senny wzrok jego przybierał wyraz figlarności i skierowywał się ku pani Emilii. Zbliżał się do żony i grubém ramieniem obejmować próbował cienką i giętką jéj kibić. Ale p. Emilia żywo i ze stłumioném na ustach syknięciem uchylała się od téj pieszczoty małżeńskiéj, i lekka, szeleszcząca fałdzistą suknią, umykała przez sień, w głąb’ mieszkania. Żminda poruszenie to żony brał zwy-