Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 297.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

okolicznościach sądziłem, iż powaga i głos matki, która nie przestaje nigdy być najbliższą przyjaciołką i opiekunką syna swego, mogły-by...
I znowu nie dokończyłem. Pani Przyborska łagodniéj jeszcze, niż wprzódy, spojrzała na mnie i rzekła:
— Jestem wdową! potrzebuję sama opieki męzkiej, i kilka lat temu właśnie, przez zbieg okoliczności, utraciwszy osobisty mój majątek, przybyłam tu, aby schronić się pod skrzydło mego syna. On więc tylko jeden rozstrzygać może o wszystkich tych kwestyach, które leżéć muszą zupełnie po-za obrębem sił i pojęć kobiéty... wdowy...
Milczała chwilę, potém znowu uskarżać się zaczęła na upał duszący, który, na tym nawet ocienionym ganku i t. d.
— Jakże szczęśliwi są, — rzekła, uśmiechając się lekko, — mieszkańcy Jowisza!
Zdumiony tém nagłém wtargnięciem w rozmowę poważnego wielce imienia starożytnego bożka i niebieskiego planety, milczałem.
— Tam wieczna panuje wiosna, — zauważyła z westchnieniem pani Przyborska.
Nie miałem nic do zarzucenia téj astronomicznéj hypotezie; milczałem więc znowu. Po chwili zadumy pani Przyborska zapytała mię, czy słyszałem, lub czytałem cokolwiek o wierze i nauce spirytystów. Z pokorą wyznałem, iż wiadomości moje o tym przedmiocie są wielce ograniczone. Wstrząsnęła głową z żalem