Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 307.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

żył był na głowę, zstępując z ganku. Odsłonione tym sposobem czoło jego ukazało mi się dziwnie zmienioném. Jak wśród zmiętéj w dłoni karty papieru, rysowało się teraz na niém zmarszczek mnóztwo, mniejszych i większych, w różne strony pokrzyżowanych. W zmarszczkach tych wyczytać można było długie, długie szeregi trosk i wstrętów, następujących po chwilach szałów i upojeń, poziomych zabiegów i niższych jeszcze wyrzeczeń się, wewnętrznych targań się i burz jałowych, lecz dolegliwych. Przykry to był widok, tém przykrzejszy, iż z kształtnych warg młodego człowieka, ocienionych ciemnym, wykwintnie ułożonym wąsikiem, nie znikł ani na chwilę właściwy im uśmiech, pusty nieco, więcéj jeszcze szyderski i wyzywający. Z uśmiechem tym na ustach, a czołem zbrużdżoném, jak mętna i niespokojna fala, szedł on, chwilę, milcząc i ładną laseczką obijając liście z gałęzi lipowych, giestem niedbałym, prawie swawolnym... Potém zaczął znowu:
— Tak to idzie sobie to życie! Ja się tam znowu na swoje skarżyć nie mogę. Co użyło się, to użyło; co wypiło, to wypiło, i co nakochało, to nakochało. Wein, Weib und Gesang, trzy kapitalne na świecie rzeczy! Powiedział to nawet wcale ładnym wierszem wielki Szyller... Ziemia okrągła jest i toczy się około słońca, a ludzie z nią, to na wiérzchu, to pod spodem, mówi poczciwy Żminda...
— Żminda! — zawołałem, — czy wiész pan, gdzie