Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 328.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ujrzawszy mię wchodzącego, Przyborski powstał żywo i jedną ręką zdejmując z szyi serwetę, drugą podał mi na powitanie giestem uprzejmym i swobodnym. Pani Przyborska skłoniła ku mnie głowę w sposób poważny, a zarazem bardzo grzeczny, a zwracając na twarz moję łagodne, powłóczyste swe wejrzenie, i wskazując mi ręką fotel, przy kanapie stojący, rzekła miękkim, znużonym głosem:
— Jakąż okropną mamy w tym roku zimę! Mrozy są tak straszne, że w tém ciepłém mieszkaniu nawet zaledwie oddychać pozwalają!
A jednak zdawała się być doskonale zabezpieczoną od przykrych wpływów zimna: długi, aksamitny kaftan, łabędzim puchem podszyty, a doskonale jednak smukłą kibić jéj uwydniający, szerokiemi połami obejmował bogate fałdy jedwabnéj jéj sukni; z pod fałd tych wysuwająca się, drobna jéj nóżka, zamknięta była w również aksamitnym buciku, kosztowném futerkiem obłożonym.
— Co tam mróz! — zawołał Przyborski, siadając przy mnie i podając mi cygaro, którego nie przyjąłem. Niéma lepszego sposobu rozgrzania się w tęgie mrozy; jak wypicie szklanki czystego, prawdziwego bordeaux? Wiész pan co? ten wasz Szarl jest zawsze niedorównany i, doprawdy, opuszczając te strony, jego to, zdaje się, najbardziej, a może i jedynie żałuję! Wino daje przepyszne! a kuchnia! Szkoda, żeś pan nie przyszedł o kwandrans wcześniéj. Szarl