Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 361.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Zechce pan może tymczasem wejść do parlatoryum?
Wolałem zatrzymać się w bramie, chociaż bowiem powietrze i tu było zduszone i cuchnące, łatwiéj jednak mogłem oddychać, niż w wilgotném, ciemném i zakurzoném parlatoryum. Przytém na dziedzińcu znajdowali się właśnie w téj chwili oczekujący na codzienną żywność więźniowie. Powiodłem spójrzeniem po tych chmurnych, lub cynicznych, znędzniałych, lub grubych i gęsto splątanemi włosami zarosłych twarzach, i zamyśliłem się tak głęboko, żem nie słyszał, jak otworzyły się za mną drzwi więzienia.
— Oto więzień, z którym pan życzy sobie mówić — rzekł dozorca.
Oparłem się plecami o ścianę bramy, aby nie zawadzać idącym, i spójrzałem ku drzwiom. Zamykano je właśnie za kilku żołnierzami, którzy szli, uzbrojeni w strzelby i sterczące bagnety. Kilku innych, również uzbrojonych, postępowało przodem, pośrodku szli ludzie w szarych więziennych siermięgach, dźwigając na ramionach długie i grube drągi, z zawieszonemi na nich wielkiemi statkami, pełnemi dymiącéj się strawy. Z łatwością domyśliłem się, który z ludzi tych był Kalińskim. Najmłodszy ze wszystkich, miał on téż twarz najbielszą, rysy najdelikatniejsze i najwysmuklejsze kształty ciała.
U wejścia z bramy na dziedziniec, towarzysz mło-