Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 377.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tylko pozostawało nieruchomém, myśl zaś i wyobraźnia pracowały. Oczy jego szczególniéj zwróciły w téj chwili moję uwagę: przelatywały one z przedmiotu na przedmiot z chyżością, nadawaną im zapewne pędzącym przez głowę prądem myśli; ślizgały się niedbale po wilgotnych murach, przebijały wzrokiem czarne okratowane okienka, z uwagą i skupieniem ogarniały jednę po drugiéj postacie więźniów; z rodzajem swawolnego uśmieszku w źrenicach tonęły w twarzach stojących u bramy żołnierzy; zawieszały się na sterczących ich bagnetach; podnosząc się w górę, płynęły kilka sekund z popielatym obłokiem, sunącym po białém tle, i opadały na bruk dziedzińca, przeskakując z kamienia na kamień, zdając się pytać o coś, to uśmiechać się z czegoś, to myśléć nad czémś niespokojnie a uparcie. Cienkie wargi młodego więźnia otwierały się kilka razy, wydając parę skocznych taktów bez słów, lub składały się do gwizdania hulaszczéj piosenki; lecz w mgnieniu oka zwierały się znowu, zamknięte nadbiegłą jakby nową jakąś myślą.
— Zawołaj go pan teraz do parlatoryum — rzekłem dozorcy i wszedłem do otwierającéj się z bramy małéj izby, którą okratowane, wysoko umieszczone okno, w ciągłym pozostawiało mroku. Całém umeblowaniem izby téj była drewniana ława, ciężki grubéj roboty stół i parę stołków.
Usiadłem na ławie i oczekiwałem przybycia nowe-